styl życia zdrowie sprawy społeczne
Na łysienie nie pomoże dr Google
Każdego roku co trzeci mężczyzna oraz co czwarta kobieta obserwują, że ich włosy nie są już tak gęste jak kiedyś i zaczynają się przerzedzać. Wraz z pogorszeniem kondycji włosów spada samoocena i poczucie atrakcyjności osoby. Niestety, aby zapobiec łysieniu, robimy niewiele.
Gdy zauważamy pierwsze symptomy łysienia, zwykle szukamy pomocy u… dr. Google’a. Wśród miliona porad można trafić na propozycje zastosowania cudownych kosmetyków i wyrobów medycznych przywracających świetność czuprynie, ale obietnice szybko weryfikuje rzeczywistość. Nic dziwnego, że w dalszej kolejności zgłaszamy się do farmaceuty, a na samym końcu do… dermatologa.
A przecież, gdy zaczynamy łysieć, najwłaściwszym miejscem jest gabinet trychologa. Lekarz ten odkryje źródło problemu i udzieli nam specjalistycznych porad. „Niestety, często bagatelizujemy (szczególnie panowie) problem utraty włosów i do trychologa trafiamy w ostatnim momencie. Wtedy jest zdecydowanie za późno na profilaktykę i wymagana jest już interwencja chirurgiczna” – zaznacza w wywiadzie dla serwisu infoWire.pl Anna Mackojć, trycholog, ekspert kampanii „Moja REGENeracja”.
Ile rodzajów łysienia, tyle możliwości profilaktyki. Ważne jest stosowanie metod, które pobudzają proliferację keratynocytów w mieszkach włosowych, np. metody iniekcyjnej dwutlenkiem węgla, mezoterapii czy metody polegającej na podawaniu osocza bogatopłytkowego. Ponadto należy używać odpowiednich produktów do pielęgnacji skóry głowy i włosów. Tymczasem „gdy zapytamy mężczyzn, czym myją włosy, odpowiadają, że tym, co mają pod ręką, najczęściej żelem pod prysznic. A to bujnej czuprynie raczej nie pomaga” – stwierdza ekspertka.